Nauka angielskiego poprzez zabawę

Zabawa jest zwykle akceptowaną formą nauki w wieku przedszkolnym. Nikt nie neguje przywileju trzylatka do spędzania czasu na zabawie. Skąd się wzięła zabawa? Czy tylko ludzie się bawią? Nie tylko. Zwierzęta z gatunków wyższych, np. ssaki bawią się z rodzeństwem czy z matką rozwijając mięśnie czy trenując walkę. Zabawa jest więc dla zwierząt lekcją, bezpiecznym treningiem na sucho. W zabawie można jeszcze raz przeanalizować to, co się nam przytrafiło i odegrać to. Dlatego odgrywanie ról przydaje się w terapii psychologicznej- pozwala bezpiecznie przećwiczyć problem.

 

Małe dzieci nie bawią się więc dla zabicia czasu, jak może się wydawać. Budując z klocków czy włażąc na drzewo rozwijają myślenie przestrzenne, badają możliwości i granice fizycznego świata.

Odgrywając role z życia codziennego, np. mamy czy taty opisują swój świat, próbują pojąć jego reguły. Kiedy bawią się w sceny baśniowe rozwijają wyobraźnię, tworzą coś, czego nie ma. Wszystko to jest niezwykle istotne i tak dzieciom potrzebne, że są stanie nawet pouczyć się języka obcego, o ile ma on formę zabawy. Wykorzystajmy więc ruch, odgrywanie ról, pomysłowość dziecka, jego kreatywność, podatność na słuchanie historii w nauce języka obcego. Wszystkie te techniki są dzieciom bardzo bliskie, wystarczy tylko namówić je aby robiły to po angielsku. Z pewnością się zgodzą.

 

Postarajmy się przestrzegać ich zasad: nie nudzić, zmieniać zabawy i dbać o realizm sytuacji. Nie nudzić znaczy wykonywać daną zabawę tak długo, jak one mają na to ochotę, ażeby angielski kojarzył im się tylko z radością. Zmieniać zabawy musimy z dwóch powodów – utrzymania zainteresowania dziecka i przeplatania chwil maksymalnego skupienia w zabawie logicznej na siedząco z zabawą w ruchu, ponieważ ruch relaksuje i pozwala lepiej zapamiętywać, w ruchu można się też świetnie uczyć np. szukając danych słów. Realizm sytuacji dotyczy ogromnej kategorii zabaw w odgrywanie ról, opowiadanie historii, im więcej realizmu – tym bardziej wciąga, zadbajmy więc o strój czy rekwizyty.

 

Od tego wczesnego zabawowego etapu nauki zależą wszystkie następne lata. Jeśli teraz nauka języka obcego wyląduje w dziecięcej główce w kategorii „ ale super sprawa”, to już zawsze będzie się ono uczyło z radością, bezie miało podstawy, wspomnienia, w których ten przedmiot oznaczał jego sukces i przyjemność. Teraz właśnie kształtujemy dziecięce nawyki. Z wczesną nauką angielskiego jest jak z kształceniem dobrych nawyków żywieniowych czy nauką mycia zębów albo zainteresowaniem ruchem. Wystrzegajmy się kar czy myślenia wynikowego. Wbrew pozorom dziecko, które po roku nauki zna jedną piosenkę i kolory, ale kocha te zajęcia, będzie miało większe szanse na sukces niż to, które zna tych słów sto, ale okupiło je codziennym płaczem. W przyszłości to radosne wybierze zajęcia z angielskiego, a to drugie może postawić na coś innego, nowego, mniej stresującego. Pamiętam moje lekcje pianina, cztery lata strachu i stresu, żadnej nauki przez zabawę bo w latach osiemdziesiątych nie było w Polsce takich metod jak np. metoda Suzuki, tylko reżim i nudne gamy. Gamy są konieczne, tak jak nauka słówek jest konieczna, można jednak te słówka przyswajać w atmosferze radości, np. grając w grę. Można się też ich uczyć na zasadzie żmudnych powtórek. W radosnej zabawie aktywuje się inny obszar mózgu niż przy nauce biernej. Mocne skojarzenie, najlepiej pozytywne to gwarancja sukcesu na przyszłość.

 

Zabawa trzylatków ma pełne przyzwolenie społeczne, jednak z biegiem czasu przyjęło się odchodzić od tej pożytecznej formy nauki na rzecz metod bardziej wysiłkowych, zgodnie z przysłowiem „bez pracy nie ma kołaczy”. Ale dlaczego każda praca ma być okupiona wysiłkiem, lub co będzie, jeśli praca, jaką niewątpliwie jest też nauka, byłaby przyjemnością? Każdy, nie tylko trzylatek chciałby się tak uczyć. Nie zawsze jednak wierzymy, że jest to możliwe. Jednak większość treści można przekazywać w formie zabawy, czy jej bardziej dorosłej siostry- gry. Dlaczego? Ano dlatego, że intensywność doznania przyjemnego pozwala zapamiętać o wiele lepiej. Pamiętacie ten stan, kiedy czas płynie za szybko bo tak świetnie się bawimy? To stan zwany „flow” opisany przez człowieka o dziwnym nazwisku Mihály Csíkszentmihályi. W tym stanie człowiek zapamiętuje najlepiej i bez przymusu, zapamiętuje, ponieważ chce, interesuje się, to jego pasja. Użycie sytuacji związanej z zabawą czy grą pozwala oszukać nasz mózg- pracuje on wówczas równie intensywnie jak w czasie zwykłej pasjonującej rozrywki: oglądania filmu czy gry na komputerze. Dlatego nie pogardzajmy nauką przez zabawę również w przypadku dzieci starszych czy nawet dorosłych. Próbujmy dostarczyć naszym mózgom wiedzę w maksymalnie przyswajalny sposób.

Jak uczyć języków przez zabawę opisuję też na moim blogu www.playmeandlearn.com,

 

Pozdrawiam i zachęcam do zabawy językowej z dzieckiem

Beata Budzyńska

 

Beata Budzyńska prowadzi szkolenia dla nauczycieli przedszkolnych i anglistów w zakresie nauki języków metodą gry, jest też autorką pomocy dydaktycznych wspierających nauczanie poprzez gry, prowadzi bloga na stronie www.playmeandlearn.com